Joanna Kołaczkowska zachorowała na glejaka mózgu. Zmarła w nocy z 16 na 17 lipca 2025 r., w wieku 59 lat. Pod koniec życia artystka miała już ogromne trudności z mówieniem. Rozmowy ograniczały się do krótkich słów i spojrzeń.

"Ból zostanie"

Dariusz Kamys, jej przyjaciel, szwagier i kolega z kabaretu Hrabi, do samego końca wierzył, że wydarzy się cud. Do samego końca wierzyłem (...). Myślałem, że skoro tyle ludzi myśli o Aśce, cała ta dobra energia nie pójdzie na marne" - opowiadał. "Jej odejście wytworzyło pustkę, która nigdy nie zostanie wypełniona. Czasem będzie bolało mniej, czasem więcej. Ale ból zostanie" - dodał. "Niestety, lekarze od początku nie pozostawiali złudzeń" - powiedział Dariusz Kamys w rozmowie z Wirtualną Polską.

Reklama

"Bez wątpienia była jedną z kobiet mojego życia"

Ich relacja wykraczała daleko poza wspólną pracę. Dariusz Kamys przyznaje, że Joanna Kołaczkowska była jedną z najważniejszych osób w jego życiu. "Ona bez wątpienia była jedną z kobiet mojego życia. Drugą, z którą najczęściej się widywałem" - wspomina artysta. "Snuliśmy plany artystyczne, toczyliśmy długie rozmowy – nieraz bardzo poważne, innym razem bez znaczenia. (…) Przez 40 lat znajomości nasza przyjaźń przetrwała. To wielkie osiągnięcie" - powiedział Dariusz Kamys.