12 kwietnia 1982 r. miał premierę "Znachor" w reż. Jerzego Hoffmana. Była to adaptacja powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Romantyczna i porywająca opowieść o wybitnym lekarzu, profesorze Rajmundzie Wilczurze, który zostaje pobity i traci pamięć, a potem tuła się po wsiach, budzi do dziś wiele emocji.
W filmie Jerzego Hoffmana zagrali m.in. Jerzy Bińczycki, Anna Dymna, Tomasz Stockinger, Bernard Ładysz, Artur Barciś, Jerzy Trela, Bożena Dykiel, Piotr Fronczewski. Stockinger zagrał młodego hrabiego Leszka Czyńskiego, który - wbrew woli rodziców - zakochuje się w Marysi (Anna Dymna). Piękna kobieta okazuje się potem córką profesora Rajmunda Wilczura.
"Ta rola była mi pisana"
Jerzy Hoffman wybrał Tomasza Stockingera do roli Leszka Czyńskiego w "Znachorze". Nie była z tego jednak zadowolona żona reżysera, Walentyna. "Cały film miał się opierać na trzech uznanych zawodowcach: Dymnej, Bińczyckim i tym trzecim. Jednak nie mogli namówić gwiazdorów do roli Leszka i sięgnęli po mnie, chyba z braku laku. Żona Hoffmana dawała mi to do zrozumienia, że ktoś inny miał być zatrudniony na moje miejsce. Była niezadowolona. Ale jak widać rola w "Znachorze" była mi pisana" - opowiadał Tomasz Stockinger w wywiadzie dla magazynu "Show". Żona Jerzego Hoffman chciała, by rolę młodego Czyńskiego zagrał Daniel Olbrychski lub Piotr Garlicki.
Słynna scena z kwiatami w "Znachorze"
Jest w "Znachorze" słynna scena z kwiatami. Hrabia Leszek Czyński dowiaduje się, że rodzice go okłamali. Jego ukochana Marysia żyje. Każe więc ściąć w ogrodzie wszystkie róże i jedzie do niej. Gdy jest na miejscu, sypie pod nogi Marysi naręcza róż. "To były najdroższe róże w historii polskiej kinematografii. Mistrz Hoffman wiedział, że w tej scenie kwiaty są ważniejsze od aktorów. Produkcja stawała na rzęsach, żeby zdobyć je w okolicy - było kilka podejść. Te niespełniające marzeń różyczki doprowadzały reżysera do szału. Produkcja wysłała więc taksówkę z Bielska na warszawskim bazar przy Polnej. Rachunek był astronomiczny. Na takie kwiaty mogli sobie pozwolić w owych czasach jedynie cudzoziemcy" - opowiadał Tomasz Stockinger.