Teresa Tuszyńska najbardziej została zapamiętana z roli Margueritte, córki francuskiego konsula w filmie "Do widzenia, do juta". Partnerował jej Zbigniew Cybulski.

Teresa Tuszyńska była "materiałem na gwiazdę"

Aktorka została zauważona w warszawskim klubie Stodoła. Gdy wpadała tam potańczyć, spotykała m.in. reżyserów Kubę Morgensterna, czy Romana Polańskiego, muzyka i kompozytora Krzysztofa Komedę oraz Agnieszkę Osiecką.

Reklama

Bywali tam również fotografowie. Szukali ładnych dziewczyn do zdjęć. Tuszyńska była tam na balu karnawałowy w 1958 roku. Wybrano ją miss a fotoreporter Andrzej Wiernicki zaproponował jej sesję zdjęciową.

Kiedy zobaczyłem Tereskę po raz pierwszy, byłem jak rażony piorunem. To był płomień. To było coś, co się od razu rzuciło w oczy. To był materiał na gwiazdę - wspominał fotograf. Za zdjęcia, które trafiły na okładki pism, o czym nie miała pojęcia, została wyrzucona ze szkoły. Nie był to dla niej życiowy dramat. Chwilę później dostała angaż w filmie "Ostatni strzał". Uciekła z planu po jednym dniu, bo jak mówiła ekipa źle ją traktowała.

Teresa Tuszyńska poznała ukochanego na planie

Nie zamknęło jej to drzwi do kariery. Do prezentowania modnych strojów zaangażowała ją słynna Grabulka, czyli Jadwiga Grabowska, która była szefową Mody Polskiej. Zagrała w filmie "Biały niedźwiedź" Jerzego Zarzyckiego. Tam poznała swojego ukochanego, czyli Adama Pawlikowskiego.

Teresa Tuszyńska dostała angaż w kolejnym filmie Rola w "Do widzenia, do jutra" przyniosła jej rozgłos. Została okrzyknięta "polską Brigitte Bardot". Stała się materiałem na "wielką gwiazdę". Pewnie, by tak było, gdyby nie jej szaleńcza miłość do Pawlikowskiego. Widzowie kojarzą aktora ze słynnej sceny z zapalanymi kieliszkami w filmie "Popiół i diament".

Reklama

Teresa Tuszyńska była dla ukochanego jedną z wielu

Choć go kochała, była dla niego jedną z licznych kobiet. Schodzili się, by za chwilę znowu rozejść. Chcąc mu zrobić na złość wyszła za mąż za jego przyjaciela hrabiego Jana Floriana Zamoyskiego. Para swoje wesele świętowała w kawalerce przy Grottgera w Warszawie. Wracający z planu Kobiela i Cybulski podarowali im w prezencie ślubnym stolik kawiarniany. Rok później małżonkowie się rozstali. Wtedy Pawlikowskiego dosięgła strzała Amora. To on zakochał się w Tuszyńskiej.

Powodem naszego rozejścia był alkohol. Zabieranie jej z Bristolu albo z innych knajp, gdzie się akurat znajdowała, było dosyć męczące. Dzwoniła, żebym po nią przyjechał. Przyjeżdżałem jak idiota. Wyczekiwałem. A potem wszystko się rozlazło. Było nie do utrzymania - mówił były mąż Tuszyńskiej. Jej drugi mąż Włodzimierz Kozłowski również musiał zmagać się z jej uzależnieniem.

Po śmierci ukochanego piła nałogowo

Był 1963 roku. Teresa Tuszyńska znalazła się na okładce amerykańskiego magazynu "Show". Przedstawiano ją jako "najbardziej zachodnią i najbardziej utalentowaną z polskich gwiazd filmowych". Nie w głowie jej była kariera. Wolała zabawę w warszawskich lokalach i picie na umór. W międzyczasie wciąż romansowała z Pawlikowskim. Obydwoje utrzymywał brat Teresy. Doszło do tragedii. W 1976 roku Pawlikowski się zabił. Wyskoczył z okna. Gdy brat zapytał ją, dlaczego nie ratowała go, odpowiedziała: "A co? Miałam go trzymać za kołnierz? Chciał to wyskoczył".

Pawlikowski był szantażowany przez SB. Grożono mu, że na jaw wyjdzie jego biseksualizm. Nie był jednak przydatny dla służb. Okazało się również, że miał chorobę afektywną dwubiegunową. Przy fazach maniakalnych trafiał do szpitala. To przez to nigdy się Tuszyńskiej nie oświadczył. Po jego śmierci aktorka, która mogła być gwiazdą, zaczęła pić nałogowo. Towarzyszyła jej w tym młodsza siostra Wacława oraz Jan Perzyna, robotnik, który został jej trzecim mężem.

Na co zmarła Teresa Tuszyńska?

Odeszła 21 lat po śmierci Pawlikowskiego. Zmarła 19 marca 1997 roku w mieszkaniu na Górczewskiej. Przyczyną śmierci był najprawdopodobniej wylew albo zawał serca. "Zerwała dawne znajomości, przestała odwiedzać znane miejsca. Apele przyjaciół o kontakt, kartki zostawiane w kawiarniach na szlaku, pozostały bez efektu. Nie odezwała się i nigdy do nikogo już się nie odezwie" - pisano po jej śmierci w gazetach. Teresa Tuszyńska odeszła tak naprawdę w zapomnieniu.