Początki znajomości Jerzego Antczaka i Jadwigi Barańskiej nie były obiecujące. "Brzydka, chuda i niezdolna" - tak miał ocenić Jerzy Antczak, asystent w łódzkiej szkole filmowej, kandydatkę na aktorkę Jadwigę Barańską. Wtedy jej nie przyjęli, spróbowała rok później i dostała się do szkoły. A w 1956 r. Jadwiga Barańska wzięła ślub z Jerzym Antczakiem.

Grała w jego filmach, stworzyła niezapomniane kreacje w "Nocach i dniach" czy w "Hrabinie Cosel". Potem Jadwiga Barańska pojechała razem z mężem do USA.

"Nie chciała być ciężarem"

Jadwiga Barańska zmarłą w październiku ub.r. Jej mąż pozostaje w głębokiej żałobie. W rozmowie z "Twoim Stylem" reżyser wspomina ostatnie chwile ukochanej żony. Jak mówi, aktorka umierała w cierpieniu. "(...) . Ale powtarzała: »Jurku, to nie będzie trwało ani dłużej, ani krócej, tylko tyle, ile przeznaczył Bóg«. I dodawała: »Pamiętaj, mieliśmy przepiękne życie«" - powiedział Jerzy Antczak w wywiadzie. Jak wyznał, w pewnym momencie żona wyraziła pragnienie odejścia, by nie być ciężarem dla rodziny.

Reklama

"Obaj z Mikołajem (syn Jadwigi Barańskiej i Jerzego Antczaka - red.) opiekowaliśmy się nią do końca. Czwartego dnia siedzę obok Jadzi i widzę, że ona się uśmiechnęła. Wziąłem ją za rękę, ale już nie wyczułem pulsu. Odeszła. Z uśmiechem" - powiedział Jerzy Antczak w rozmowie z "Twoim Stylem".

"Wierzyłem, że Barańska jest nieśmiertelna"

"Pierwszy okres po jej odejściu był dla mnie straszny. Wierzyłem, że Barańska jest nieśmiertelna, że będzie istnieć zawsze. W naszym małżeństwie to ona była głową. O wszystkim decydowała. (...) Teraz zostałem sam w tym wielkim mieszkaniu i dopiero zrozumiałem, czym jest samotność" - powiedział Jerzy Antczak.