"Noce i dnie" to jedno z największych swego czasu przedsięwzięć polskiej kinematografii. Jerzy Antczak pisał scenariusz na podstawie powieści Marii Dąbrowskiej przez trzy lata, a prace na planie produkcji trwały dwa lata. Film zebrał wiele nagród i dostał nominację do Oscara w kategorii najlepszy film obcojęzyczny.
"Dziwna rola"
"Były to początki mojej działalności zawodowej. Byłem ogromnie podekscytowany współpracą z Jerzym Antczakiem. Co ciekawe, po przeczytaniu scenariusza, pan Jerzy zaproponował mi zagranie epizodu. Pomyślałem sobie, że dziwna rola, w której ja niewiele mówię, a właściwie w ogóle. Nie pasowało mi to, że mam zagrać niewielką rolę w dużym filmie" - wspomina aktor wydarzenia sprzed lat w rozmowie z "Plejadą". Powiedział to Jerzemu Antczakowi. "Otrzymałem odpowiedź: "Nie martw się, synku. Zobaczysz, że zagrasz bardzo ważną rolę w tym filmie" - wspomina aktor. "To zdanie dało mi pełną gwarancję, że to będzie coś ważnego i istotnego. I jak widać, tak się stało" - dodał.
Zawstydzony Karol Strasburger
"Wszystkie sceny miłosne związane z Barbarą, w którą wcielała się Jadwiga Barańska, były dla mnie krępujące. Jednak patrzył na to jej mąż [Jerzy Antczak], co dla młodego chłopaka mogło być trochę niezręczne. Wtedy pan Jerzy powiedział mi zdecydowanie, żebym się tym nie przejmował. No i tak do tego podszedłem" - wspomina Karol Strasburger w rozmowie z Plejadą. "Noce i dnie" zapoczątkowały wyjątkową relację Jerzego Antczaka i Karola Strasburgera. Panowie są bliskimi przyjaciółmi.
Scena z nenufarami
Scena, w której Józef Tolibowski, w którego wcielał się Karol Strasburger, zrywa dla Barbary nenufary w jeziorze, przeszła do historii kina. Jest uważana za najbardziej romantyczną. "Nie myślałem, że ta scena stanie się jedną z najbardziej kultowych w polskim kinie. Nie znałem muzyki, a jednak to wszystko razem tworzy ten wyjątkowy charakter. Sytuacja była wyjątkowa, ponieważ Jerzemu Antczakowi udało się zebrać prawie wszystkich aktorów, którzy przyszli to oglądać. Teraz byłoby to trudne do zrealizowania. Trudno jest zebrać ludzi, tym bardziej zrobić film z takim rozmachem. To sprawa budżetu, miejsc akcji, liczby aktorów. Robi się raczej ubogie seriale, gdzie wyjazdy w plener są rzadkością" - powiedział Karol Strasburger.