Roman Wilhelmi był znanym i cenionym aktorem. Był legendą czasów PRL. Na swoim koncie miał udział w takich produkcjach jak "Czterej pancerni i pies", "Ćma", serialach "Kariera Nikodema Dyzmy" czy "Alternatywy 4".

Gdy pracował na planie "Alternatywy 4" usłyszał okrutną diagnozę

Gdy pracował na planie tego ostatniego serialu wiedział już, że jest chory. Diagnoza była okrutna. To był rak. Tylko taki człowiek jak on mógł tak długo nie poddawać się chorobie. Dzięki uporowi i silnemu charakterowi stworzył wspaniałe role - mówi Liliana Głąbczyńska-Komorowska w książce "Anioł i twardziel".

Reklama

Roman Wilhelmi miał trudny charakter. Sam o sobie mówił, że jest "niefajnym facetem". Nie potrafił odnaleźć się w roli partnera, ojca i przyjaciela. Nie stronił od używek i zabaw. Gdy okazało się, że choruje, nie przyjmował tego do wiadomości.

Na co dokładnie chorował Roman Wilhelmi?

Choroba zaatakowała nagle. To był rak wątroby z przerzutami do płuc. Kiedy byłem u Romka w szpitalu trzy dni przed jego odejściem, nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji - mówił w rozmowie z "Super Expressem" Adam, brat aktora. Jeszcze rok przed śmiercią był optymistą.

Roman Wilhelmi nie stronił od używek. "On pił ostrzej"

Spotykaliśmy się czasem na gruncie towarzyskim. W jednej rzeczy nie dotrzymywałem mu kroku: w piciu. Piję alkohol w niedużych ilościach, a wielu moich przyjaciół i znajomych – w tym Romek – nie wylewało za kołnierz. [...] Krytykowałem, że pali za dużo. Tłumaczyłem: Jeżeli już musisz, sięgaj po co drugiego papierosa. [...] Romek? On pił ostrzej. Z tym że nigdy nie tracił przytomności. Po tym wszystkim, co przyjął jego organizm, zachowywał pewną trzeźwość. Ja na pewno dawno bym leżał pod stołem - mówił w biografii Wilhelmiego, lekarz, który go leczył, prof. Jerzy Woy-Wojciechowski.

Kilka miesięcy później stan zdrowia Romana Wilhelmiego pogorszył się. Zrobiliśmy dokładne badania, scyntygrafię izotopową, rezonans magnetyczny i wszystkie inne możliwe rzeczy. Na bronchoskopię Romek pojechał karetką do szpitala przy ulicy Płockiej. Tam mieściła się doskonała pracownia bronchoskopii. Dotąd Romek był pełen entuzjazmu, mówił o czekającym go monodramie. Po badaniu, po mniej więcej dwóch godzinach, wrócił totalnie zgaszony - wspominał prof. Jerzy Woy-Wojciechowski.

Reklama

Tak odchodził Roman Wilhelmi. Na co jeszcze liczył?

Kiedy Wilhelmi powiedział lekarce, że źle się czuje, ona odpowiedziała mu: "Jak się pan może dobrze czuć, skoro pan ma wszędzie przerzuty?". Aktor nie chciał dopuścić do siebie prawdy o tym, że umiera na raka wątroby. Wciąż planował kolejne aktorskie wyzwania. Nawet dzień przed śmiercią chciał zorganizować sobie rolę w produkcji we Francji. Chciał przeżyć to samo, co Wojciech Pszoniak i Andrzej Seweryn. Wierzył, że z tego wyjdzie. Wszyscy mieli taką nadzieję.

Do tej pory traktował życie, jakby nigdy nie miało się skończyć. Otwarty kalendarzyk i jego słowa znaczyły, że jeszcze walczy, upewnia się, że to jeszcze nie koniec i daje sobie jeszcze jedną szansę. Po wyjściu od niego straciłem przytomność. Następnego dnia rano Romek nie żył - wspominał jego przyjaciel, również aktor, Henryk Talar.

Roman Wilhelmi zmarł 3 listopada 1991 roku w Warszawie. Miał 55 lat. Pochowany jest na warszawskim Cmentarzu Wilanowskim.