"Sami swoi" to bez wątpienia jeden z największych polskich przebojów komediowych. Film bawi kolejne pokolenia. Reżyser Sylwester Chęciński po mistrzowsku dobrał obsadę. Władysława Kargula zagrał Władysław Hańcza, a Kazimierza Pawlaka - Wacław Kowalski.

Zauroczony Sylwester Chęciński

Do roli Leonia Pawlak, czyli matki Kazimierza, zaangażowano Natalię Szymańską. Sylwester Chęciński był nią zachwycony. Urodzona 27 lipca 1896 r. aktorka charakterystyczna miała już wtedy wiele ról na koncie. Gdy "Sami swoi" weszli do kin, Natalia Szymańska miała 71 lat. Potem zagrała jeszcze m.in. Agatę w "Chłopach" Jana Rybkowskiego. Natalia Szymańska zmarła w 1975 r.

Reklama

"Kiedy Chęciński zobaczył Natalię Szymańską, zachwycił się nią. Miała w twarzy taką zaciętość, taki upór, że od razu wiedział - nikt inny nie będzie lepiej pasował do Kowalskiego [Wacława Kowalskiego, czyli filmowego Kazimierza Pawlaka - red.]. Przy obsadzaniu ról wychodzi się od jednej sceny, potem wyobraża sobie następne - jak aktor zagra w tej, a jak w tamtej, i kiedy wyobraził sobie jej dialogi z synem, to już nie mógł się jej wyrzec. Za żaden, nawet najpiękniejszy kresowy akcent. Nawet to, że nie była najlepszą aktorką, nie skłoniło go do rezygnacji. Urzekło go, że był między tymi postaciami jakiś kontakt, jakaś wiarygodność. Za każdym razem, kiedy na nią patrzył, widział w niej matkę Pawlaka. Mógł obsadzić w tej roli inne aktorki, lepsze, z większym doświadczeniem filmowym, ale wiedział, że tylko Szymańska daje mu to, co w tej postaci najważniejsze - prawdziwość" - napisał Dariusz Koźlenko w książce "Sami swoi. Na planie i za kulisami komedii wszech czasów".

Leonia Pawlak nie mówi tak, jak powinna

Reklama

Wkrótce pojawiły się na planie filmowym problemy. Chodziło o to, że Natalia Szymańska nie mówiła z kresowym akcentem, który był niezbędny w przypadku babki Pawlaczki. Miała też problemy z nauczeniem się go.

Problem ten nie dotyczył tylko Natalii Szymańskiej, lecz również Władysława Hańczy, czyli filmowego Kargula. Andrzej Klim, autor książki "Tak się kręciło", podkreśla, że Sylwester Chęciński chciał, aby postaci w filmie mówiły wschodnim akcentem. Wyjściem okazał się dubbing.

Zaskakujący dubbing

Władek Kargul ostatecznie "mówił" głosem Bolesława Płotnickiego, aktora Teatru Dramatycznego z Warszawy. Długo szukano aktorki, której głos pasowałby do postaci Leonii Pawlak. Ktoś podpowiedział Sylwestrowi Chęcińskiemu Irenę Malkiewicz. Była gwiazdą kina międzywojennego, zagrała m.in. rywalkę Stefci w "Trędowatej". Piękna, o arystokratycznym wyglądzie aktorka nie sprawiała wrażenie, że przekonywująco podłoży głos pod babkę Pawlaczkę. Jak się okazało, był to jednak strzał w dziesiątkę.

"Więc jak ją usłyszałem (Irenę Malkiewicz - red.) omal z fotela nie spadłem. Bo w myślach już widziałem, jak ona robi następny dialog, i następny, i wiedziałem, że ona z tego zrobi arcydziełko. I zrobiła. Gdyby nie ona, byłoby źle, bo z całym szacunkiem dla pani Szymańskiej, cierpieliśmy, jak jej słuchaliśmy, bardzo źle mówiła. Nie miała wyczucia" - wspominał Sylwester Chęciński.

Kultowe kwestie babki z "Samych swoich"

Fani do dziś cytują kwestie, które babka Pawlaczka wypowiadała w "Samych swoich". Przypominamy niektóre z nich:

  • "Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie"
  • "Klaczkę masz oźrebić, Witię bogato ożenić, a Pawła od maleńkości z karabinem oswajać… dopóki Kargul żyje. Pamiętaj, Kaźmirz"
  • "Jeszcze żeby tej elektryki nie było, to byłabym już spokojna"
  • "Tak, ale ile razy można człowieka wyzwalać"
  • "Niemca zwąchał, to zaraz krzyczy! W dziadka się wdał!"
  • "Wojsko idzie, kury trzeba wyłapać"